Nocny ostrzał rakietowy z terenu Iranu amerykańskich baz wojskowych w Iraku zdominował dzisiejszą narrację na rynku ropy. Początkowo inwestorzy przestraszyli się eskalacji napięcia na Bliskim Wschodzie, co skutkowało wzrostem cen ropy WTI do poziomu 65,65 USD za baryłkę. Później jednak ropa zaczęła tanieć. I ten jej spadek cen ma racjonalne wytłumaczenie. Z dotychczasowych doniesień można wnioskować, że odwet Iranu za zabicie przez USA irańskiego generała w ubiegłym tygodniu już miał miejsce. W tej sytuacji, jeżeli teraz USA nie wykonają żadnego militarnego kroku, sytuacja na Bliskim Wschodzie powoli zacznie się stabilizować, a ceny ropy będą się osuwać. To przyjmowany w tej chwili scenariusz bazowy.

WTIDaily_08012020.png

Alternatywą dla niego jest utrzymanie się napięcia na linii Iran-USA, ale bez otwartych i zakrojonych na szeroką skalę działań militarnych. Jednak nawet wówczas, nie musi to oznaczać drastycznych wzrostów cen ropy. Taka sytuacja bowiem w istotny sposób nie odbije się na zmniejszeniu podaży ropy. Stąd też w najgorszym scenariuszu, gdy emocje sięgną zenitu, ropa WTI może zdecydowanie zaatakować maksima z kwietnia ub.r. (66,48 USD), ale raczej z małymi szansami na trwałe pokonanie tego ważnego oporu.

W dłuższym terminie, jeżeli tylko wykluczymy regularną wojnę na Bliskim Wschodzie, ropa mniej będzie reagować na sytuację geopolityczną, a bardziej na ryzyka związane z wzrostem gospodarczym na świecie, czy z wojnami handlowymi, które to temat raczej nie zniknie w roku wyborczym w USA. Dlatego na koniec roku raczej trzeba się liczyć z niższymi niż obecnie cenami ropy, a nie z ich wzrostem. Wydaje się, że wciąż rację bytu mają rynkowe prognozy, które zakładały wahania cen ropy WTI w tym roku w przedziale 57-58 USD za baryłkę.

ropa_prognozy_tickmill_02012020.jpg