Na rynku funta przed czwartkowym posiedzeniem Banku Anglii (BoE) robi się coraz ciekawiej. Po tym jak wczoraj brytyjski urząd statystyczny poinformował o rekordowej liczbie wakatów w Wielkiej Brytanii, dziś dostaliśmy mrążące krew w żyłach dane o inflacji na Wyspach. Ta nie tylko mocno wzrosła, ale też wzrosła więcej niż prognozowano.

W listopadzie inflacja konsumencka (CPI) wystrzeliła w Wielkiej Brytanii do 5,1% R/R z 4,2% w październiku, przekraczając rynkowe prognozy na poziomie 4,7% R/R. Inflacja bazowa CPI wzrosła z 3,4% do 4,0% R/R (prognoza: 3,7%), inflacja RPI wzrosła z 6,0% do 7,1% R/R (prognoza: 6,7%), a inflacja PPI z 8,6% do 9,1% R/R (prognoza: 8,3%).

To stawia Bank Anglii w trudnej sytuacji, bo galopująca inflacja przy jednocześnie rozgrzanym rynku pracy, to duży problem. I gdyby nie trwająca czwarta fala pandemii w Europie i zagrożenie jakie niesie Omikron, to z pewnością już w najbliższy czwartek BoE zdecydowałby się podnieść stopy procentowe. A tak wstrzyma się z tą decyzją do początku przyszłego roku.

Perspektywa podwyżek stóp procentowych powinna w niedalekiej przyszłości przełożyć się na umocnienie GBP. I ten wydaje się już stać w blokach startowych. Ciekawie zwłaszcza przedstawia się sytuacja na wykresie GBPUSD (H1), gdzie układ sił wskazuje na zbliżające się wybicie górą.

Czekając na pierwsze sygnały na wykresie GBP/USD (H1) nie można zapominać, że aurat dziś jego notowania kształtować będą nie tylko impulsy z Wielkiej Brytanii, ale przede wszystkim z USA. A w zasadzie jeden. Będzie to wieczorne posiedzenie FOMC i konferencja prasowa Jerome Powella po posiedzeniu.