Za nami gorący okres wrześniowych posiedzeń banków centralnych. W kilku przypadkach zakończyły się one sporymi niespodziankami. Tak było m.in. w przypadku Banku Anglii i Narodowego Banku Szwajcarii, które to instytucje wbrew rynkowym oczekiwaniom pozostawiły stopy procentowe bez zmian, co prawdopodobnie oznacza koniec cyklu zaostrzania polityki monetarnej. I to nie tylko w tych dwóch krajach, ale generalnie w Europie. Wcześniej bowiem miękko koniec podwyżek zasugerował Europejski Bank Centralny.

Zaskakiwały nie tylko banki centralne z Europy, ale również amerykański Fed. Jednak nie decyzją ws. stóp procentowych, ale swoimi prognozami dalszych zmian stóp w USA. Z nowej projekcji wynika, że członkowie Fed przewidują w 2024 roku spadek stóp łącznie o 50 punktów bazowych, czyli o połowę mniej niż zakładali to jeszcze kwartał wcześniej.

Po zeszłotygodniowym maratonie banków centralnych rozpoczynający się tydzień na rynkach finansowych może wydać się nijaki. Owszem publikowanych danych makroekonomicznych będzie sporo, ale będzie brakować takich "bomb" jak tydzień wcześniej. Może z jednym wyjątkiem. Wprawdzie jesteśmy świeżo po posiedzenia banków centralnych, ale publikowane w końcówce tygodnia wstępne dane o wrześniowej inflacji w Niemczech, Hiszpanii, Francji, Włoszech i całej strefie euro z pewnością będą obserwowane. Inwestorzy z uwagą mogą też wsłuchiwać się w to, co do powiedzenia będą mieli bankierzy centralni (zaplanowane są wystąpienia m.in. Powella i Lagarde), jak również pozostaną prawdopodobnie czuli na doniesienia z chińskiej gospodarki.