We wtorek złoty pozostaje stabilny względem głównych walut, po tym jak rozpoczął on tydzień od niewielkiego osłabienia. Za euro trzeba zapłacić 4,2855 zł, a za dolara 3,9626 zł. Obie te waluty balansują na granicy swoich 50-dniowych średnich.

Obserwując złotego, a przede wszystkim mając świadomość czekających go w najbliższych dniach wyzwań, trudno nie dojść do wniosku, że to czekanie może być przysłowiową ciszą przed burzą. Już w środę rodzima waluta będzie musiała zmierzyć się z tak znaczącymi globalnymi wyzwaniami, jak decyzje monetarne Banku Japonii i amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Ale również może mocno reagować na dane o inflacji w Polsce. O ile te „rozjadą” się z rynkowymi oczekiwaniami. A taki scenariusz jest możliwy, bo listopadowe dane będą pierwszymi, które uwzględniają lipcowe odmrożenie cen energii, co utrudnia prognozowanie inflacji.

GUS opublikuje wstępne szacunki danych o inflacji w Polsce o godzinie 10:00. Prognozy analityków mocno się rozjechały. Najbardziej optymistyczne mówią o wzroście inflacji z 2,6 proc. R/R w czerwcu do 3,4 proc. w lipcu. Najbardziej pesymistyczne zakładają jej skok do aż 5 proc., co byłoby najwyższym odczytem od grudnia 2023 roku, gdy inflacja sięgnęła 6,2 proc. R/R.

Rynkowy konsensus dla lipcowej inflacji kształtuje się natomiast na poziomie 4,4 proc., co odpowiada wzrostowi cen w lipcu w stosunku do czerwca o 1,6 proc.

Inflacja w Polsce w skutek stopniowego znoszenia działań osłonowych będzie rosła aż do I kwartału 2025 roku, gdy według ostatnich prognoz Narodowego Banku Polskiego osiągnie szczyt na poziomie 6,3 proc. R/R. W kolejnych kwartałach powinna spadać, żeby w IV kwartale 2026 roku wrócić do celu inflacyjnego.

Wykres dzienny EUR/PLN

Wykres dzienny USD/PLN