Jeżeli ktoś oczekiwał, że szef Fed Jerome Powell w Jackson Hole puści oko do rynków finansowych i zasugeruje wyhamowanie podwyżek stóp procentowych, bo inflacja w USA zaczęła odpuszczać, Europa zmierza w kierunku sporej recesji, a gospodarka chińska hamuje, to się srogo przeliczył. Powell nie tylko utrzymał jastrzębią retorykę, ale nawet przestrzegł przed przedwczesnym luzowaniem polityki monetarnej.

Reakcja rynków była natychmiastowa. Szczególnie Wall Street. W piątek Dow Jones tąpnął o 3,03 proc., S&P500 zanurkował o 3,37 proc., a najbardziej wrażliwy z nich na kwestię stóp procentowych technologiczny indeks Nasdaq Composite spadł o 3,94 proc. Wszystkie trzy amerykańskie indeksy znalazły się na najniższych poziomach od końca lipca, aczkolwiek wciąż znacząco powyżej swoich czerwcowych dołków.

To nie koniec spadków. Zarówno na giełdzie w USA, jak i na innych giełdach. Fala wyprzedaży akcji przelała się dziś przez prawie wszystkie giełdy azjatyckie. Od spadków rozpoczną się sesje w Europie. Na sporych minusach są również kontrakty na amerykańskie indeksy.

Sytuacja na wykresie US500 jednoznacznie sugeruje, że spadki najwcześniej może powstrzymać dopiero strefa wsparcia 3898,36-3945,78 pkt., jaka tworzy lokalny szczyt z końca czerwca i 61,8 proc. zniesienie wzrostów z okresu czerwiec-sierpień. Jeżeli to się nie uda to kolejnych wsparć trzeba szukać w rejonie 3730-3780 pkt.

Wykres dzienny US500