Prawdziwy rynkowy rollercoaster zafundował prezydent USA Donald Trump inwestorom na warszawskiej giełdzie. Rano obawy przed negatywnymi konsekwencjami nałożonych w ostatnią środę przez Trumpa ceł na towary importowane do USA, a w zasadzie strach przed recesją w USA i globalnej gospodarce wywołały duże spadki na giełdach (zobacz: Trump podpalił świat. Gwałtowne spadki na giełdach). W tym na giełdzie w Warszawie. Notowania WIG20 spadły do 2246,4 pkt. z 2458,9 pkt. w piątek na zamknięciu, przebijając 200-dniową średnią, co było kolejnym już mocnym podażowym sygnałem na wykresie dziennym.

Wykres dzienny WIG20

Notowania wróciły do najniższych poziomów od pierwszej połowy stycznia, ale jednocześnie też mocno wzrosło wyprzedanie, co skusiło pierwszych łapaczy dołków. Inwestorzy uznali, że gwałtowny zjazd notowań w ciągu 3 sesji zasługuje na odbicie. I nie pomylili się. W miarę upływu czasu WIG20 odrabiał straty, najpierw wracając powyżej 200-dniowej średniej, a następnie domykając otwartą rano lukę bessy.

Wykres 30-minutowy WIG20

W efekcie to mocno podażowe znaczenie dzisiejszego spadku WIG20 zostało wykasowane, a na tę chwilę sytuację na wykresie dziennym można intepretować lekko na korzyść kupujących. I to nawet wtedy, gdyby do końca poniedziałkowego handlu notowania jeszcze się cofnęły i wróciły w rejon otwarcia czyli 2319,8 pkt.

 Oczywiście w tej chwili nie sposób odpowiedzieć na pytanie, czy ten dzisiejszy zwrot kończy wyprzedaż. Jest natomiast spora szansa na to, że nawet jeżeli tak nie jest, to zanim WIG20 zejdzie trwale niżej, wcześniej spróbuje wrócić powyżej 2500 pkt.