Klasyczna cisza przed burzą - tak w kilku słowach moglibyśmy scharakteryzować ten dopiero co rozpoczęty tydzień na rynkach finansowych. Zaczął się on spokojnie, na co wpływ miał przedłużony weekend w USA i Wielkiej Brytanii, ale teraz już tak spokojnie nie będzie. Należy oczekiwać podwyższonej zmienności. Ba, może być naprawdę gorąco.

Amerykanie po powrocie z długiego weekendu, a za nimi inwestorzy na innych rynkach, zaczną tydzień od reakcji na weekendowe porozumienie ws. limitu zadłużenia. Ten temat budził zbyt dużo emocji, żeby rynki przeszły nad nim do porządku dziennego, jak to się stało w poniedziałek w Europie. Wydaje się, że taka opóźniona w czasie reakcja musi mieć miejsce.

Później w centrum uwagi znajdą się już publikowane dane makroekonomiczne. A będzie ich całkiem sporo. I to ważnych. Kluczowe będą przede wszystkim raporty z amerykańskiego rynku pracy. Pozwolą bowiem odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie Fed już zakończył cykl podwyżek stóp procentowych i kiedy ewentualnie może je zacząć obniżać. W środę zostanie opublikowany raport nt. liczby wakatów w USA, dzień później raport ADP, a w piątek dane o bezrobociu, zatrudnieniu w sektorze pozarolniczym i płacach.

Drugą grupą raportów będą wstępne odczyty majowej inflacji w największych gospodarkach europejskich i całej strefie euro. Oczekuje się, że inflacja HICP w Eurolandzie obniżyła się do 6,3 proc. z 7 proc. R/R w kwietniu, a inflacja bazowa HICP do 5,5 proc. z 5,6 proc. Prognozy wydają się być "ostrożne", więc jest miejsce na pozytywne zaskoczenie, które dałoby kopa europejskim giełdom.

I wreszcie trzecią grupą raportów są indeksy PMI. W ich przypadku jednak uwaga rynków będzie skoncentrowana przede wszystkim na danych z Chin. Brak przyśpieszenia w chińskiej gospodarce to obecnie ostatni element, który nie wspiera scenariusza o globalnej hossie na rynkach akcji. Zwłaszcza w odniesieniu do rynków wschodzących.