Wczorajsze agencyjne doniesienia o możliwym „wcześniejszym zwolnieniu” szefa Fed Jerome Powella przez prezydenta USA Donalda Trumpa, które następnie zostały oficjalnie zdementowane, wywołały sporo zamieszania na rynkach finansowych. Można oczekiwać, że ten ciągnący się już od dłuższego czasu „serial z odwołaniem Powella” będzie kontynuowany. Szczególnie, że do lipcowego posiedzenia FOMC zostało już niepełna dwa tygodnie. W tej chwili przyszłość Powella, obok ceł i rozpoczętego sezonu wyników na Wall Street będzie głównym tematem na rynkach finansowych.

Przyszłe zachowanie dolara w relacji do koszyka innych walut będzie też kluczowe z punktu widzenia kształtowania się sytuacji na wykresie dziennym USD/PLN. I to w znacznie większym stopniu niż sam wpływ „polskich bodźców” na zachowanie tej pary.

Sytuacja na wykresie dziennym USD/PLN jest obecnie bardzo ciekawa. Od trzech dni trwa bowiem walka na poziomie 7-miesięcznej linii trendu spadkowego. Aktualnie znajduje się ona na poziomie 3,6610 zł. Jej podażowe znaczenie dodatkowo wzmacnia lokalny dołek z połowy czerwca na poziomie 3,6695 zł. Stąd umownie możemy mówić o strefie oporu 3,66-3,67 zł. Jeżeli dojdzie do jej przełamania to okolice poniżej 3,60 zł automatycznie staną się średnioterminowym dołkiem, a dolar będzie miał otwartą drogę w rejon 3,8110-3,8359 zł. Tam silną barierę podażową tworzy 38,2 proc. zniesienie spadków z okresu styczeń-czerwiec i lokalne maksima z maja.

Jako sygnał potwierdzający ważność ewentualnego przełamania linii bessy na wykresie USD/PLN można traktować przebicie 50-dniowej średniej, która aktualnie znajduje się na poziomie 3,7014 zł.

W przypadku nieudanego ataku na strefę 3,66-3,67 zł należy założyć możliwość ponownego spadku dolara w okolicę 3,60 zł, z realnymi szansami na wyznaczenie nowego kilkuletniego dołka. Nie mniej jednak, z uwagi na coraz mniejsze momentu trendu spadkowego, dołek ten nie powinien być istotnie niższy niż dołek z 1 lipca na poziomie 3,5834 zł.