Kurs WIG20 spadł w rejon 2200 pkt., znosząc 38,2 proc. silnych powyborczych wzrostów z okresu październik-grudzień. To jednak nie musi zatrzymać spadków, bo w ostatnim czasie na wykresie mamy kumulację podażowych sygnałów.

Pierwszym z nich był domknięcie w pierwszych dniach stycznia luki hossy z połowy grudnia. Później strona popytowa zmarnowała doskonałą okazję do zakończenia spadkowej korekty, jaka pojawiła się 8 stycznia, gdy na wykresie dziennym została obroniona 50-dniowa średnia i wyrysowana druga świecowa formacja młota. W ubiegłym tygodniu WIG20 finalnie spadł poniżej 50-dniowej średniej, co historycznie stanowi mocny podażowy sygnał. Wczoraj natomiast znalazł się poniżej lokalnych minimów z 5 i 8 stycznia. Do tego wszystkiego dodać należy podażowe sygnały na wskaźnikach.

Najbliższym wsparciem jest teraz 2188,40 pkt., czyli szczyt z końcówki lipca. Jego znaczenie wzmacnia też połowa długiej wzrostowej świecy z 14 listopada. Jednak to może okazać się niewystarczające do powstrzymania realizacji zysków. Sygnał sprzedaży w postaci przełamanej 50-dniowej średniej sugeruje bowiem znacznie mocniejsze cofnięcie. Dlatego raczej należy liczyć się ze spadkiem do 2138,40 pkt., czyli do wsparcia tworzonego przez 50% zniesienie Fibo i wspomnianą wcześniej świecę z 14 listopada.